Blog

Małe „ja” i duże „Ja”

Nie możemy zmienić naszej przeszłości ale możemy zmienić naszą postawę wobec niej.”

Nasze personalne historie, i te które odziedziczyliśmy po naszych przodkach determinują naszą percepcję i nasze zachowania. Każdy z nas posiada poranione przeszłymi doświadczeniami serce. To bardzo ważne skąd przychodzimy i czego doświadczyliśmy ponieważ dzięki temu możemy rozpoznać nasze miejsce tu i teraz. Dzięki pamięci o przeszłości możemy zrozumieć dlaczego zachowujemy się w pewien sposób, dlaczego dokonujemy takich a nie innych wyborów, skąd są w nas pewne uwarunkowania. Jednak równie ważne jest objęcie uwagą Duszy czy Ducha – tej esencji w nas, która nie jest dotknięta personalną historią. Ta unikalna iskra światła boskości  jest ucieleśniona w naszym ciele, niektórzy nazywają ją “Unbroken Heart” (nie złamane serce), większym „Ja” czy „Bogiem” w nas.

Nie możemy zmienić naszej przeszłości ale możemy zmienić naszą postawę wobec niej właśnie dzięki  kontaktowi z tą niezłamaną częścią w nas. Tworzenie nowych postaw w oparciu o Ducha nazywam ścieżką integralności, której intencją jest obejmowanie nie tylko małego „ja” ale także stwarzanie miejsca dla dużego Transpersonalnej części ludzkiej istoty.

Wielokrotnie w moim życiu czułam się zagubiona i przestraszona, chora i upodlona, wielokrotnie raniłam i poniżałam nosząc latami poczucie winy. Jako dziecko przez wiele lat chorowałam na zapalenie płuc a mając 11 lat wykryto u mnie guza trzustki. Doświadczenia z czasu narodzin, brak Ojca i operacja  spowodowały, że moje ciało emocjonalne w znacznej części „odkleiło się” od mojej świadomości co czasem skutkowało psychozami. Spędziłam kilka miesięcy w szpitalu i przyjmowałam mnóstwo leków hormonalnych. Przez lata towarzyszyły mi depresje, migreny i kompulsywne objadanie się.  Zależało mi na dobrych ocenach, wysokich zarobkach i uznaniu ponieważ z całych sił szukałam potwierdzenia, że jestem coś warta. 

Od wieku nastoletniego szukałam pomocy w grupach wsparcia, na warsztatach rozwojowych, w psychoterapii, szkołach psychologicznych, medytacjach i we wspólnotach religijnych. Eksperymentowałam z psychodelikami, medytacjami, dietami.

Moje doświadczenie siebie i życia zmieniło się zupełnie gdy na mojej ścieżce pojawiła się Medycyna Lasów Amazońskich. Choć jeszcze przez wiele lat nie potrafiłam integrować doświadczeń enteogenicznych w zdrowy sposób, Ayahuasca dotknęła mojej Duszy pokazując mi jej czystość, nieskazitelność – jej wartość.

Wówczas wszystko się zmieniło. Dzięki stanom szczytowym, których doświadczyłam,  krok po kroku uczyłam się rozpoznawać kiedy kieruje mną zranione serce a kiedy działam “z ducha”. Po latach, studiując psychologię transpersonalną,  dowiedziałam się, że to właśnie tego typu doświadczenia mistyczne mogą być katalizatorem do uzdrowienia. Jest to zupełnie odwrotne do założeń konwencjonalnej psychologii w której często podmiotem badań jest trauma. Tutaj nie zajmujemy się historią (traumą), to wydarza się “po drodze”. Sięgając boskiej iskry w nas, pozwalamy by Światło naszej duszy czy serca zaczęło wpływać na cień naszej psychiki. Zaczyna się proces uzdrawiania na poziomie duchowych, emocjonalnym, fizycznym i mentalnym. Właśnie w tej kolejności.

Od 2016 roku na mojej ścieżce zaczęłam spotykać przewodników z różnych tradycji ( Peru, Ekwadoru, Brazylii). Bardzo ważny był dla mnie czas pobierania nauk od Angelique Angel (Kobiety Medycyny z Holandii), która jako pierwsza potrafiła otworzyć przede mną przestrzeń bezkompromisowej prawdy. Dzięki niej zaczęłam integrować  lata zewnętrznych i wewnętrznych podróży, w taki sposób, by nauki zbierane przez lata zostały ucieleśnione w moim życiu codziennym.

W 2022 roku, po 4 – dniowym poście od wody, jedzenia i słów poczułam, że już czas zakończyć współpracę z moją przewodniczką.

Odtąd idę sama, obejmując moje Wewnętrzne Dziecko  i ucząc się budowania zdrowych struktur wewnętrznych 0 Matki i Ojca, dzięki którym obejmuję moje zranienia.

Uważnie słuchajam wieści ze świat Roślin i Żywiołów, próbując przetłumaczyć sobie to, co słyszę.

Traumy z przeszłości nie zniknęły, ale stały się miejscem poszukiwań kierunku na przyszłość, bo wszystko to, czego mi brakuje, potrzebuję  dla siebie znaleźć.

Dzięki temu, co mnie zraniło, wiem jakie lekarstwo może mi pomóc. 

Dzięki głębokiemu zagubieniu wiem jak wesprzeć kogoś na ścieżce powrotu do siebie. 

Słucham mojego Ducha i staram się nie tworzyć “duchowych baypassów” (omijania) ponieważ czuję, że tylko poprzez wejście w to, co niewygodne możemy doświadczyć pełnego wyzwolnienia. Przedzieram się POPRZEZ cień niosąc pochodnię świadomości w trudne miejsca. 

Czasem nie jestem gotowa by tam zajrzeć już teraz, ale wracam tam później, gdy nabiorę sił.

Od wielu lat pracuję z moimi cieniami (shadow work), obejmując je i czyniąc z nich sprzymierzeńców.

Wciąż jestem w drodze.

Mimo, że podążam za  pasją i czuję się w pokoju z tym, kim jestem i co robię, to wciąż zdarza mi się gubić, nie mieć klarowności i  czuć bezsens istnienia. Jednak nie uciekam już od siebie, jestem przy sobie w upadkach i podaje sobie pomocną dłoń z coraz większą życzliwością powracając do równowagi w znacznie łatwiejszy sposób.

Pozbyłam się iluzji, że gdzieś na końcu mojej ziemskiej drogi osiądę w krainie wiecznego happynnes i bogactwa.

Zamiast tego zwracam się do mojego Ducha i słucham jego przewodnictwa.

Do tego też zapraszam moje klientki.

PODZIEL SIĘ TYM WPISEM Z PRZYJACIÓŁMI

inne wpisy na blogu